wtorek, 12 marca 2013

Prolog.

Dzień w gildii rozpoczął się późno. Nic nowego po takim świętowaniu jakie gildia ma w swoich obyczajach. Świętowano bowiem urodziny Lucy. Wszystko wygląda pięknie. Urodziny jednej z najważniejszych bohaterek tego opowiadania. Cukierkowo i słodko. Jednak tu się drodzy czytelnicy mylicie. Lucy nie postawiła nogi w gildii już od 4 lat. Nikt nie ma pojęcia co się z dziewczyną stało. Uznano, że poszła na misję, która była dla niej za ciężka. Oczywiście, szukano jej. Najbardziej w poszukiwaniach byli zawzięci Natsu i Gray, jednak na marne. Postawiono jej grób. Zapamiętano ją jako najlepszą przyjaciółkę oraz waleczną maginii. Każdy wspominając ją miał uśmiech na twarzy. Nawet Lisanna, która nienawidziła blondynki po swoim powrocie z Edolas teraz pamiętała ją jako jedną z najmilszych osób jakie kiedykolwiek znała. Jej urodziny świętowano hucznie, aby mogła usłyszeć w niebie, że o niej się pamięta.
Lecz prawda wygląda zupełnie inaczej. Kiedy Lucy dowiedziała się nieco więcej o swoim pochodzeniu postanowiła uciec, aby nie zagrażać swoim istnieniem jej przyjaciołom. Wyjechała w góry na drugi koniec globu ziemskiego aby trenować. Z dnia na dzień stawała się coraz silniejsza. Tęskniła za przyjaciółmi, to oczywiste. Jednak nie chciała wracać, nie mogła. Jej charakter, siła jej magii. Wszystko się zmieniło. Stara Lucy? To był nikt w porównaniu do tej dziewczyny, która jest głównym bohaterem opowiadania. Zmiana diametralna. Jednak pewnego dnia stało się coś bardzo dziwnego. Gdy na jednym z treningów ukradziono jej plecak, została bez niczego. W plecaku miała wszystko, podrabiane dokumenty, prowiant, pieniądze, wszystko dzięki czemu jeszcze żyła. Wtedy postanowiła wrócić. Tylko na chwilę 5, może 10 minut. Jednak ciężko jej było zrobić krok w stronę domu...
Kilka tygodni później znalazła się w Magnolii.
Była bardzo ostrożna, poruszała się jedynie późną nocą. Nie chciała aby któryś z jej przyjaciół, czy jak to ona twierdziła "byłych" przyjaciół ją zobaczył. Gdy przekroczyła granice miasta ból w sercu ukuł ją niemiłosiernie. Tyle wspomnień, dobrych i tych złych. Nadmiar przeżytych chwil, walk, misji. To był ciężki moment dla blondynki. Dzwony w kościele zaczęły bić. Wybiła północ, to dobry moment na odwiedzenie starego mieszkania. Stary dom Lucy stał pusty, żaden z przyjaciół nie pozwolił go komuś wynająć. Opłacali co miesiąc czynsz, dbali o porządek. Blondynka otworzyła drzwi. Stanęła jak wryta widząc, że mimo tylu lat na półkach dalej są jej książki, na biurku otwarty zeszyt z jej niedokończoną powieścią. Łzy napłynęły jej do oczu. Przetarła ręką oczy i zrobiła krok do przodu. Rozglądała się po mieszkaniu. Przez chwilę miała nawet nadzieję, że zaraz zobaczy śpiącego na jej łóżku Salamandra, jak to było za jej lat. Jednak szybko wyrzuciła tę myśl z głowy i zaczęła szukać rzeczy po które przyszła. Zapaliła światło, co było jej błędem.
Natsu wraz z Happym postanowili wyjść z Gildii nieco później niż zwykle. Od momentu zniknięcia dziewczyny zawsze chodzili koło jej domu aby sprawdzić czy czasem nie wróciła. Nadzieja matką głupich, zawsze powtarzał chłopak widząc zamknięte, zakurzone okno. Tym razem było inaczej. Światło już z daleka było widoczne dla Smoczego Zabójcy. Wbiegł po schodach, o mało się nie wywrócił.
Jego myśli toczyły ze sobą bitwę. To Lucy? A może włamywacz? Podejmując na szybko decyzję Salamander wskoczył do mieszkania łapiąc dziewczynę za ramiona.
-Nie masz szans zabrać rzeczy Lucy tępy złodzieju!
Jednak nie spodziewał się, że Lucy także się przestraszy. Jednym zgrabnym ruchem wywróciła Salamandra na plecy, wzięła zapakowany worek i wybiegła z mieszkania. Natsu jeszcze chwilę patrzył w miejsce gdzie przed chwilą stała jego przyjaciółka. Podniósł się i spojrzał na drzwi.
-Lucy?... LUCY?! -Krzyknął i wybiegł za blondynką.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A więc to jest prolog, trochę krótki, może nudny. Nie wiem jak wam się podoba, jednak wydaję mi się, że fabuła, którą teraz wymyśliłam, jest bardzo ciekawa. 
Piszcie co myślicie!

5 komentarzy:

  1. "tępy złodzieju" do naszej Luszi? No nie :<
    Ale bardzo ciekawie się zapowiada, no no - będę zaglądać :) Weny życzę i oby ci się to nie znudziło!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieje ze to opowiadanie nalu. XD no ale coz bez wzgledu na to bede czytac dalej xd fajny prolog! No wiec... Ja zaczelam pisac dzieki Yasha (sory nie wiedzialam jak odmienic xd) w sumie w styczniu napisalam oneshota i w lutym zrobilo sie z niego opowiadanie... Zapraszam do mnie i zycze weny bede sledzila kazdy rozdzial O.o o i czekam na nastepny!!
    wgfairytail.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nudny?! No ty chyba oszalałaś!!! Ten prolog opisałaś w bardzo fajny sposób, taki przyjemny i... pieszczotliwy dla czytelników :D Wręcz mnie tym urzekłaś. Nie było ani jednego nudnego momentu, a końcówka powaliła mnie na kolana ^.^ Świetnie, aż nie mogę się doczekać co dalej! Tylko masz mi pisac to opowiadanie, jasne? :P
    Do następnego kochana :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Pisze komentarz drugi raz... rozdział(prolog) fajny czekam na następny. Będę wierną fanką i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Całkiem fajnie, nie widzieli jej 4 lata podłe. Mam nadzieje, że szybko będzie następny rozdzialik. Będę wierną fanką bloga obiecuje bo, po prologu zapowiada się super. Weny...

    OdpowiedzUsuń